Mam taki pogląd, że życie jest jak gra
Są w nim punkty czyli to całe "mieć". Punkty to nasze bogactwo, mienie, pieniądze, poziom życia. W tej grze jest zmiennie, można zdobyć i stracić punkty, można mieć nawet minusowe wartości. I są "gracze", którzy patrzą głównie na punkty i tym oceniają wartość człowieka.
Ale są też tacy jak my, gdzie ważniejsze są chyba osiągnięcia, "achievements" czyli "być". Oczywiście punkty często są potrzebne, by osiągnąć niektóre achievementy. Achievementem może być np . miej naraz 1kk $, wydaj książkę, bądź na koncercie ulubionego zespołu, miej sportowe auto, itd. W to inwestujemy punkty. Achievement może być i "być" i "mieć". Ale czasem można wypożyczyć te sportowe auto i odhaczyć achievement z listy. Tracąc mniej punktów. Będąc tym cwanym pro playerem. Zwłaszcza, że poziom trudności gry zależy od tego w jakim środowisku się urodziliśmy. Jedni na start mogą mieć miliony punktów, a im więcej tym łatwiej je mnożyć i szybciej się zdobywa - jak w każdej chyba grze. A inni mogą nawet startować z ujemną wartością, z której wręcz ciężko wyjść. I weź tu zdobywaj achievementy...
Bo dla nie te achievementy to jak przeżycia, coś co można wspomnieć i się uśmiechnąć, coś co nadaje sens. Coś co umierając każdy sobie podliczy i sam uzna czy przeżył życie (wygrał grę), czy je przeegzystował (przegrał).